Playlista

sobota, 21 lutego 2015

Rozdział 13 ,,Palidaro''

*Annabeth*
-Właśnie dopływamy do....
BUM! BUM! BUM! TRACH!
-Właśnie dopłynęliśmy do Azorów. A dokładniej walnęliśmy w Azory.
-O, nie, nie! Mój kochany statek!- stęknął Leo, a ja ze zdziwieniem przypomniałam sobie, że ten statek to jego dzieło.
-Może nic się nie...- zaczęłam, ale nie było dane mi skończyć, bo usłyszałam krzyk.
-AAA!
Percy instynktownie wybiegł z pokoju. Krzyk nie ustawał. Wszyscy wybiegli zaraz po Percy'm. No...prawie wszyscy bo Leo nie miał zbyt szybkiego chodu. Krzyk nie ustawał, ani na sekundę. Był głośny, płaczliwy i dziecinny. Percy oparty był o burtę i starał się coś dojrzeć, ale niestety chyba nic nie widział.
-Zaczekajcie tu. Jak krzyknę to zwiewajcie, ja dopłynę.
Niezbyt podobało mi się zostawianie Percy'ego na pastwę losu, ale przytaknęłam mu i skinęłam do Leona, żeby był gotowy do odpłynięcia. Percy (pewnie tak jak wy uważam, że było to bardzo głupie, desperackie i niebezpieczne...ale w końcu co w naszym życiu takie nie jest?) wyskoczył przez burtę, a do ziemi miał jakieś 7 metrów. Nie usłyszeliśmy dźwięku łamanych kości, ani pisku. Tylko szelest piasku. Minęły dobre 3 minuty zanim usłyszeliśmy oznakę życia. Ale nie było to ani przywołanie, ani krzyk. Był to śmiech ulgi. Pomijając fakt w tym wszystkim, że krzyk nie ustawał przez cały czas.
-Wszystkiego bym się spodziewał, ale...- usłyszeliśmy uradowany głos Percy'ego.- Sądzę, że nie musimy uciekać-parsknął śmiechem.
Na początku nie rozumiałam o co mu chodzi. Ale kiedy za pomocą wysuwanych schodków (tak, Percy ryzykował życie zeskakując z takiej wysokości, a starczyło wyjąć drabinkę. ADHD level syn Posejdona). To co ujrzałam wyzionęło ze mnie ducha. Dosłownie milimetr od statku stała dziewczynja mniem więcej 8-letnia. To ona tak krzyczała. Nadal krzyczała. Przesunęła na nas wzrok, ale głowy nie ruszała, jakby bała się zahaczyć o statek. Zastanawiałam się jedynie nad jedną rzeczą: słychać było, że w coś my walnęli, ale mie było widać niczego innego niż dziewczynki. Miała blond włosy, spięte w jakiegoś dziwnego koka. Wielkie, granatowe oczy. Białą grecką tunikę, choć nieco krótszą niż nosiło się w Grecji podczas czasów olimpijczyków. Sandałki też starożytne, ale dla odmiany przydekorowane muszelkami. O dziwo wyspa była pusta. Och! A jednak był mały, drewniany domek.
-Aaaaaaaaaaa!
-Cicho!- usłyszeliśmy nagle czyjiś głos.
Może o rok od blondynki starsza, a może po prostu doroślejsza.
-Na cały kurz z biblioteki Ateny!- powiedziała rozkładając ręce.- Miała nam pani zsyłać ciekawe wynalazki, a nie pożal się Zeusowi zagładę!...no cóż! Kim jesteście i co tu robicie?- zapytała oschle nowo przybyła dziewczyna. Machnęła ręką na blondynkę i ta przestała wrzeszczeć, ale zaniosła się płaczem. Poważna dziewczyna miała czarne włosy, czarne ślepia, ten sam strój co druga dziewczynka. Bardzo przekonujący wyraz twarzy i głos. Włosy miała spięte w bardzo wysokiego kucyka, a spięte złotą obręczą. A za ucho wsadzony ołówek. Mądro jej z oczu patrzało, ale czuć było, że jest to raczej grożące spojrzenie. ,,Uwaga, jestem mądra i mogę was zabić nową strategią, którą właśnie skończyłam opracowywać.''
Wszyscy milczeliśmy.
-Widzę, że nie macie gadanego- prychnęła z pogardą.- Meyna! Meyna, chodź, bo nie wytrzymam z nią!
Rudowłosa roześmiana dziewczynka wybiegła z domku. Cały czas chichotała. Włosy  miała rospuszczony i nosiła się tym jakby to było wielkie wykroczenie, a ona była z tego dumna. Ten sam strój. Zielone oczęta, długie loki, słodkie piegi i rozbawioną twarzyczkę.
-Pani was przysłała?- zapytała uśmiechając się do nas.
-Jesteśmy półbogami- zaczęłam pewna już, że nie są to zwykłe śmiertelniczki.- ym...w trakcie misji...pokojowej rzecz jasna...chyba, że chcecie nas zabić.
-Jak będziemy miały powody...- zmierzyła nas wzrokiem poważna dziewczyna.
-Och! To herosi!- powiedziała z wielką radością rudzielka.
-I co w tym cudownego? Pewnie jakieś dzieci Afrodyty, Hermesa i Apolla. Nic takiego!
-Nie obrażaj mojej matki- łypnęła groźnie Carin, a czarnowłosa wskazała na nią mówiąc jakby: mówiłam, Afrodyta.
-Jestem Annabeth, to jest Carin, to Leo, a to...Percy.
Oczęta blondynki się rozszerzyły i uniosły.
-T-ten? Percy Jackson? Syn Posejdona?
-yhym...-westchnął Percy.
-Mówiłam? Wiedziałam, że będą to mili goście. Herbatki?- zaśmiała się ruda.
 O, dziwo zgodziliśmy się. Okazało się, że rudowłosa to Meyna, blondynka Amerina, a czarnowłosa złośnica Siena. Dość oryginalne.
-Więc jesteście półbogami? Niech no zgadnę: misja w ani najmniejszym punkcie nie dotyczy naszej Pani?- zapytała z kaprysem Siena.
-Z wielką chęcią udzieliłbym odpowiedzi, ale niestety nie wiem kim jest do cholery wasza Pani- denerwował się Percy.
-Ateną- powiedziałam cicho.
-Mhm- roześmiała się Meyna.- Atena jest naszą panią. Wybrała nas, abyśmy strzegły i czekały na wybrańca, a za to dała nam wielką mądrość i...nieśmiertelność!
-Bo inaczej nie miałby kto strzec przez trzy tysiaki lat tego jej skarbu, czy jak kto woli- odparła pesymistycznie Siena, na co Meyna się tykko roześmiała, a Amerina dalej przyglądała się Percy'emu co go najwidoczniej bardzo irytowało.
-Okey...dużo mi te wasze zagadki nie mówią...Annabeth, skąd wiedziałaś kto jest ich panią?
-Sama nie wiem. Instynkt Ateny- wzruszyłam ramionami.
-Ateny?- naprężyła się niespokojnie Siena.
-Och, tak! Atena jest moją matką- powiedziałam, bardziej jednak zajęta rozmyślaniem nad zadaniem dziewczynek.
-Och! Wiedziałam! Od razu kiedy zobaczyłam ten statek...wiedziałam!- zaniosła się płaczem Amerina.
-Spokój! Spotykałyśmy już całe zastępy dzieci Ateny, a żadne jakoś nie było TYM dzieckiem. Nie ekscytuj się tak!- powiedziała Siena, ale sama miała rozgorączkowaną minę.
-Nie chcę przeszkadzać, ale czy mogę wiedzieć o co chodzi?- zapytałam już prawie tak samo poirytowana jak Percy, który starał się odgonić wzrok Ameriny. Meyna roześmiała się, a Siena westchnęła.
-Zna legende?.- zwróciła się do Percy'ego.
-Wątpię. Jest...bardzo nowa. Mówimy o...?
-Mhm- przytaknęła poważnie.- Myślisz, że jest chociaż sens próbować?
-Sądzę, że...-podejrzliwie na mnie spojrzał.- o, tak! Sądzę, że tak. Akurat nie ma broni, więc...
-Okey...a teraz macie mi wszystko wytłumaczyć.
-Po obozie krąży pewna stara legenda. No, czyli mit dokładniej mówiąc. Atena w czasach greckich jest boginią mądrości, strategii i sprawiedliwej walki. Kiedy rzymianie podbili grecję podbili też greckich bogów i trochę ich pozemieniali jak pewnie wiesz. Niektórych np. Posejdona zminili mu tylko imię, ale np. Załóżmy  Hades chociażby on w grecji był bogiem życia po śmierci i podziemia, a w rzymie jest już nie tylko od tego, ale też od bogactwa i złota, a sądziłem, że gorszy być nie może...w każdym razie Atene, też zmienili. W grecji Atena jest też boginią strategii i sprawiedliwej walki, a w Rzymie odebrali jej to, stała się nudną boginią nudnej mądrości - Minerwą. Jak sama nazwa wskazuje działa mi na nerwy, ale to tylko taka drobnostka. W każdym razie mit mówi, że stało się to podczas walki kiedy rzymianie podbijali akurat Ateny. Idealnie wtedy kiedy podporządkowali sobie ostatniego Ateńczyka dokładniej go zabijając właśnie przez niego Atena utraciła waleczność. Do miecza, którym zabito go wpłynęła cała waleczność Ateny. Ten miecz Atena zabrała kiedy Rzym upadał. Ludzie nie znają tego mitu, bo Atena nie pozwoliła, żeby z niej kpiono. Podobno jakieś dziecko Ateny ma podporządkować sobie ten miecz i wrócić godność Atenie. Jak do tąd jednak nie znalazło się dziecko, które dałoby radę. Miecz sam zaczyna je prowadzić i z reguły w ten sposób zabija kogoś kogo wcale nie chcesz zabić. One pilnują tego miecza i czekają na dziecko, które ma TEN dar.
-Właśnie- poparła chlipiąc Amerina.
Powoli zaczęłam wszystko układać w głowie, aż wreszcie zrozumiałam.
-I wy serio chcecie, żebym ja spróbowała?
-Wiesz.....to może nie przypadek, akurat nie masz broni...
-No fakt....Ale ja wolę sztylet- starałam się namówić ich, że to bez najmniejszego sensu.
-Miecz dopasowuje się do osobnika, do stylu jego walki- powiedziała Siena pierwszy raz bez wyrzutu, jakby była zbyt zajęta myślami.
-Bosko,  ale....co jeżeli was zabiję?- zapytałam, to była ostatnia nadzieja.
-Damy radę- uśmiechnął się Percy.
Siena wstała i wyszła po jakichś 30 sekundach wróciła niosąc łuk.
-Spokojnie jest teraz łukiem, bo ja jestem łuczniczką, ale dla ciebie zmieni się w pasującą do ciebie broń, chyba, że najpierw cię zabije.
-Bardzo zachęcająco brzmi- odparłam zdenerwowana. Ale nie tylko ja byłam rodrażniona. Percy przez przypadek zalał połowę plaży, Leon bawił się jakimś sprzętem, a Carin przez przypadek zaczęła ładnieć w oczach.
-Podejmujesz się ryzyka?- zapytała stanowczo Siena.
-A mam do cholery inny wybór?!
Połorzyły przede mną broń, która momentalnie zamieniła się w włócznię. Stół może mieć jakiś styl walki? Najwyraźniej tak.
Odeszłam parę kroków i powoli wzięłam miecz do ręki.
-To nie był dobry pomysł krzyknęła Amerina.
Świat mi się rozwiał. Miecz szalał. Nie miałam nic do gadania. Raz prawie odcięłam głowę Amerinie, która zanosła się szlocham, potem szturchnęłam Sienę, a ta omal nie zabiła mnie spojrzeniem, potem ugodziłam Percy'ego w brzuch, na szczęście powodując tylko draśnięcie. Nie zdąrzyłam przeprosić, bo miecz, zamienił się w sztylet i ugodził...mnie. Przebijając mi udo na wylot. Wyjęłam miecz i padłam na kolana.
-Udało się- powiedziała mdlejąc Amerina, Meyna uśmiechnęła się jak nigdy dotąd, a Siena mierzyła wzrokiem całą tą sytuację. Percy pisnął i jedyny o zdrowych zmysłach podbiegł do mnie. Sztylet wbity był w podłogę, a moje udo wylewało krew strumieniami. Auć!
Padłam na twarz i pociemniało mi przed oczami.
Widziałam zieloną mgłę i ktoś szeptał jak w transie: mądrość druhem jego będzie, dar nań na zawsze osiędzie.
Kiedy ktoś powtórzył to średnio 3 tysiące razy zobaczyłam białe światło.
,,Nie chcę umierać tak młodo- pomyślałam.- Nie idź w stronę światła''
-Witaj dziecko- światło zaczęło powoli przybierać krztałt kobiety.
-Atena- szepnęłam. Miałam nadzieję, że tylko w śnie się odezwałam.
-Tak, moje dziecko. Przywróciłaś mi dumę, więc i ja dam ci dumę. Od teraz duma będzie twą piętą Achillesa. Pewnie mnie znienawidzisz, ale to kiedyś uratuje ci życie.
-Czym jest pięta Achillesa?
-No jak to? Nie znasz tego mitu? Cały czas zapominam, że jesteś taka nowa. Zapytaj Percy'ego. On ma wyjątkowo dokuczliwą piętę Achillesa.
-Jaką?
-Tajemnica- szepnęła i spowrotem zaczęła zmieniać się w białą plamę.- Rzadko to mówię, ale dziękuję.
-P-proszę...
Obudziłam się na łóżku, było przerażająco biało. ,,Obóz''- pomyślałam.
Rozejrzałam się bliżej. Na szafeczce obok łóżka leżał sztylet. Na rękojeści miecza  wyrzeźbiona była sowa. Wzięłam broń do ręki. Z przeciwnej strony widniały dwa skrzyżowane miecze. A z boku pionowo napisane było greckim alfabetem ,,palidoro''. Co oznaczało dwa słowa: dar i walka. Dar walki. ,,Mądrość druhem jego będzie, DAR nań na zawsze osiędzie''.
Nagle Percy wszedł do pokoju. Deja vu.
-Obudziłaś się- uśmiechnął się.
-Obóz?- zapytałam z nadzieją.
Percy także ze smutkiem przecząco pokręcił głową.
-Szkoda...To jest to co myślę?- wskazałam na sztylet.
-Mhm...Nazywa się Palidaro. Co oznacza...
-Dar walki- przerwałam mu. A on najwyraźniej nie zdziwiony, że umiem greke przytaknął.
-Jak się czujesz?- zapytał wskazując podbrudkiem na moje udo.
-W zasadzie nie boli, jestem tylko trochę zmęczona.
-,,Trochę zmęczona''? To kosztowało cię prawie całą energię życiową. A że nie boli to normalne. To jest miecz sprawiedliwej walki, a ty nie miałaś powodu do zabijania samej siebie.
,,Uwierz mi, że masz!'' - odezwał się dawno nie słyszany lokator. ,,ja bym zdechła w twoim ciele.''
,,ty jesteś w moim ciele''- zauważyłam.
,,Smutna, prawda...''- westchnęła.
-Atena coś wspominała...-zaczęłam.
-Atena?- zmarszczył jedną brew.
-Tak. Można powiedzieć, że nawiedziła mnie we śnie. Wspominała mi coś o pięcie Achillesa. Powiedziała, że mam się zapytać ciebie.
-Mnie?- jeszcze bardziej się zdziwił.- Atena mnie nienawidzi.
Opowiedział mi mit o Achillesie, a ja z zamkniętymi oczami słuchałam. Przypominało mi to jak mój tata jak byłam mała czytał mi bajki na dobranoc.
-Każdy półbóg ma taką swoją ,,piętę Achillesa''. Jest to taki jego słaby punkt.
-Ja mam ich sporo.
-To są wady, ale mówimy o czymś innym. Przecież Achilles miał też wiele wad, ale tu mówimy o słabym punkcie. Najbardziej dotkliwym. Czymś co może cię zniszczyć w zasadzie. Często nawet nie wiemy co jest naszą piętą, ale czasami bogowie nam wyjawiają tą tajemnicę. Co jednak tylko nam psuje życie jeszcze bardziej.
-Mówiła też...-spojrzałam mu w oczy ze strachem, że mnie zabije za to co powiem.- Że ty masz wyjątkowo dotkliwą piętę Achillesa. Co...
Percy spóścił wzrok wpatrując się w podłogę.
-Nie powinno się o tym mówić. To kuszenie losu...
Rzuciłam mu spojrzenie ,,nie wymigasz się''.
-Jestem zbyt...-zaciął się, bo coś zmąciło jego uwagę.
Był to dźwięk kopyt. Percy odwrócił się w tył.
-Och, bogowie! Chejron!- za nim na jakiejś ścianie mgły ukazała się postać Chejrona i wszystkich grupowych.
-Witaj, Percy! O i Annabeth. Chciałem się dowiedzieć jak wam idzie. Wszyscy żywi?
-Żywi, tak, ale...
-Coś się stało?
Percy opowiedział wszystko (oprócz tajemniczego głosu) do momentu, kiedy znaleźliśmy śpięcego Leona.
-I?-ponaglił grupowy domku Hefajstosa.
-Hypnos go obudził- powiedziałam. Jakiś chłopak nagle drgnął, najwyraźniej przysypiał.
-Tata?- zapytał ospale.
-Śpij, śpij- zaśmiała się jakaś pięknisia.
-I co z nim?- zapytał Chejron.
-No...jest trochę chory...-mówił ostrożnie Percy.
-Czyli po naszemu ,,ledwo żyje''- podsumował chłopak bardzo podobny do mnie. Ach, tak! Clair, grupowy domku Ateny. Chejron łypnął na niego groźnie. Grupowy Hefajstosa spojrzał niebiosa wymownie z miną ,,my zawsze mamy szczęście''.
-Dobrze. Opowiadaj dalej.
Percy zaczął opowiadać o sztormie, pominął trójząb. Wreszcie doszedł do uderzenia w Azory. Opowiedział o dziewczynkach i o tym, że to one wszystkiego strzegą. W połowie zdania Percy'emu przerwał Clair.
-Na, najświętszą Atenę!- wrzasnął, a wszyscy spojrzeli na niego spode łba. Prawie mdlejącc wskazał w naszą stronę, chyba na szafkę.
-To..to- dukał.
-Czy to jest to co myślę?- zapytał Chejron. Percy przytaknął łagodnie. Clair uśmiechnął się od ucha, do ucha i puścił mi oczko.
-Palidaro- powiedział Chejron, ale o dziwo nie patrzał na mnie, a na Percy'ego. Powiedział ze smutkiem:- zaczęło się...


-------------------------------------------
Mam dla was new rozdzialik. Piszcie jak wam się podoba. Pamętajcie:
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ
Dzisiaj cały z perspektywy Ann, ale tak jakoś wyszło. Następnyn postaram się zrobić tylko z perspektywy Percy'ego.
Pozderki:-)
Lenka Jackson ♥

9 komentarzy

  1. Bardzo Fajny rozdział.
    Nie mam żadnych uwag.
    Czekam na Nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To weźmiesz pod uwagę mój komentarz w poprzednim poście? Albo chociaż odpisz ಠ╭╮ಠ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I fajny rozdział (^~^)

      Usuń
    2. Tak, wezmę. Bardzo mi się to podoba. Wielkie dzięki. Ale to w następnych rozdziałach. Nie chcę tak nachalnie, rozumiesz, nie?
      Dzięki

      Usuń
    3. Spk. Cieszę się i wyczekuje (^.^)

      Usuń
  3. ADHD Level Syn Posejdona-i tak właśnie dostałam ataku historycznego śmiechu ;33
    Percy tak bardzo mądry, wszystko wie *____*
    Chociaż bardziej dziwi mnie niewiedza Annabeth, ale to może tylko kwestia przyzwyczajenia do tego, że to ona jest najmądzrzejsza ;]]
    A tak ogólnie to kocham twojego bloga <33
    (Chociaż to powinnaś już wiedzieć ;pp)
    Pozderki.!!!
    ~Anonim Juleśka ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki!
      Co do tej mądrości to tak: chcę właśnie pokazać, że Percy jest bardzo długo w obozie i dlatego zna ten świat, ale cały czas staram się pokazywać inteligencję Annabeth.
      Dzięki za miłe słowa.

      Usuń
  4. Nieodwołalnie zakochałam się w Twoim blogu. Jest świetny, żadnych zastrzeżeń. Najbardziej ciekawią mnie dwie rzeczy : kiedy Percy i Annabeth będą razem i co się zaczęło.
    "ADHD level syn Posejdona" spadłam z krzesła ze śmiechu jak to czytałam !
    Podoba mi się to, że dodajesz rozdziały regularnie.

    Życzę weny ! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne! Tylko ciekawi cholernie ta pięta Achillesa u Percy'ego???

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz!!
Dla Ciebie to tylko parę stuknięć w klawiaturę, a dla mnie ogromna motywacja.
Szczerze wyrażaj Swoje zdanie.
Less Sill~~

Szablon by Devon