Playlista

niedziela, 15 lutego 2015

Rozdział 11 ,,Na przyjaciela zawsze można liczyć..."

*Percy*
Mój przyjaciel westchnął, ale po paru sekundach usłyszałem stukot kopyt.
Mój czarny pegaz musnął moją twarz.
-Mroczny- uśmiechnąłem się.
Tak,potrafię gadać z końmi! Mój ,,tatuńcio" stworzył konie!
-Koleś! Jest środek nocy! Wezwałeś mnie z nudów, czy będziemy ratować świat?
-Ani to, ani to. Muszę zejść do Leona, a boję się zostawić statek bez obrony. Wiesz jak kopniesz to raczej marne szanse, że potwór przeżyje.
Mroczny uwielbia jak mu się pochlebia, ale po chwili znowu miał obrażoną minę.
-Wiesz...miałem nadzieję na bitwę, ratowanie świata itd. a ty mnie zostawiasz na pilnowanie tego...- pewnie chciał powiedzieć coś w stylu ,,tego śmiecia", ale w porę zorientował się jaki jest ten statek.- Och, szefie!To njalepszy statek na świecie!
Zaczął stukać kopytami jakby w wyniku ekstazy postanowił postepować.
-Więc popilnujesz?
-Pewnie! Mogę tu nawet zamieszkać!
Mogłem mu w prawdzie zaproponowac mieszkanie na statku, bo na dolnym pokładzie była stajnia, ale wolałem zostawić tego pegaza na wolności (kiedy zbyt długo jest na uwięzi bywa bardzo nerwowy).
Zeszłem po schodkach na dół, mając pewność, że statek jest dobrze pilnowany. Cichutko wszedłem do kajuty mojego przyjaciela, który dalej smacznie chrapał. Nie, chociaż bardzo bym chciał nie mogę powiedzieć, że wyglądał już dobrze, albo chociaż lepiej. Ale na pewno bardziej pocieszająco wyglądało jak spał, niż jak majaczył i wymiotował. Wlałem mu trochę nektaru do ust, co było trudne, bo mógł się udławić. Miał gorączkę, a momentami trząsł się nerwowo. Był bardzo zielony, chociaż nigdy choroby morskiej nie miał.
Zrobiło mi się go szkoda. Nie miałem pojęcia kim jest osoba, która nawiedziła Annabeth i otruła Leona, ale miałem pewność, że jeszcze się ze mną policzy.
-Nie szkodzi- powiedziałem do niego. Wiedziałem, że mnie nie słyszy, ale chciałem mu to powiedzieć. Przecież dawno mu już wybaczyłem! Gdyby powiedział krótkie ,,przepraszam", albo chociaż ,,sory" byłoby ok. Ale teraz to nie miało znaczenia. Chciałem by wyzdrowiał i spowrotem był moim przyjacielem. Wlałem mu jeszcze odrobinkę nektaru do ust i wyszedłem powoli z kajuty.

*Annabeth*
Mhm! Wmawiano mi, że sen to odpoczynek. Chyba nigdy nie przeżyli hibernacji Hypnosa! Odeszły ze mnie wszelkie siły, świat wirował, wszystko bolało, nie umiałm nic zrobić. Ogólnie nadawałam się bardziej jako dywan niż półbogini. Jedyny plusem śpiączki Hypnosa był brak koszmarów, kiedy z wyczerpania momentalnie zasnęłam koszmary wróciły. Najpierw przyśnił mi się chory Leo, cały zielony, wychudziały jeszcze bardziej, trzęsący się z zimna, z najwyraźniej gorączką. Mówił coś o jakimś słoneczku, pewnie majaczył.
Potem po raz enty przysniła mi się ręka, a na niej znamie i głos mówiący ,,jeden z ośmiu".
Dalej śniło mi się (też po raz kolejny) jak dwójka wielkich stworzeń w przeciwną od nas stronę ciągnie Leona, który o dziwo się nie wyrywał, miał smutną minę, ale odważną.
Potem byliśmy znowu na tym urwisku twarz wyryta w skale śmiała się z nas. Wreszcie dojrzałam co siódemka, chyba-nie-ludzi robi. Stała w półkolu jakby osłaniając skałę z twarzą, ale to nie wszystko. W kręgu utorzonym przez skałę i siódemkę chyba-nie-ludzi coś jakby się poruszało. Albo było to coś przezrczyste, albo było to po prostu powietrze. Nie potrzebowałem dużo czasu, żeby utwierdzić się w tym, że to tak na prawdę jest jakieś stworzenie próbujące przedrzeć się przez magiczną ścianę stworzoną przez siódemkę na-pewno-nie-ludzi.
Kolejnym urywkiem była moja porażka. Po raz drugi musiało mi się to przyśnić, żeby utwierdzić mnie w swojej beznadziejności. Byliśmy na statku, szalał jakiś wielki sztorm, Percy stał na czubku statku i starał się zatrzymywać fale atakujące okręt, Carin wrzeszczała do fal, żeby przestały, ale to zatrzymywało je tylko na sekundę, Leo starał się wycofać okręt i utrzymać go w całości, a ja...cóż ja leżałam jak nieżywa na pokładzie, najwyaźniej zostałam pokonana przez falę...spoko!
No i jakby było mało moich cudnych porażek to musiała mi się przyśnić jeszcze jedna podnosząca na duchu wizja. Byliśmy na tym moim ulubionym klifie, ale teraz tło było zupełnie inne. Nie umiałam przyjrzeć się tej siódemce, bo za każdym razem kiedy próbowałam kręciło mi się w głowie i nie umiałam skupić na nich wzroku. W każdym razie siódemka nie-ludzi atakowała Percy'ego, Carin i Leona, a mnie nie...Mnie nie, bo mnie już pokonali. Byłam o milimetr od spadnięcia w przepaść. Zwisałam tak trzymając się jedną ręką w zasadzie jednym palcem krawędzi. Kiedy już miałam spaść, obudziłam się z krzykiem.
O dziwo strasznie szybko ktoś zauważył i Percy wparował do mojego pokoju.
-Na bogów, co się dzieje?!
Chciałam odpowiedź przepraszam, ale wyszło coś w stylu: a-ach...
-ym...Byłem właśnie u Leona- odparł.
-A właśnie co się stało pod moją nie obecność?
-Hypnos pod pewnymi warunkami zgodził się na obudzenie go, no, ale....wiesz...słabo z nim....
-Wiem.
-Wiesz?
-Mhm...Kim jest ,,słoneczko"?
-Słone...? Ach, tak! Bohaterką majaczenia Leona.
Nie umiałam powstrzymać uśmiechu. Wyobraziłam sobie samą siebie majaczącą o słoneczku. Wiem, że to nie na miejscu, ale wybuchnęłam śmiechem. Tego potrzebowałam, rozładowania emocji, od razu było lepiej.
-To nie jest śmieszne- powiedział Percy, ale sam też się uśmiechał.- Dobra...Może trochę.
Nagle statek dostał jakichś turbulencji.
-Em...Percy! Kto pilnuje statku?!
Percy zmarszczył brwi.
-Percy!-wrzasnęłam.
-Mroczny...- mruknął i wybiegł z pokoju. Trochę utykał na lewą nogę, ale wybiegł szybko. Zastanawiałam się jak tam w ogóle stan jego zdrowia, ale on za nic nie poruszał tego tematu. Udawał, że jest w pełni sił. Westchnęłam i wyszłam z pokoju. Okazało się, że chodź od wyjścia Percy'ego minęło 10 sekund akcja zdąrzyła się bardzo rozwinąć. Nie wiele zdąrzyłam zauważyć. Ocean szalał, statek to unosił się na 10 metrów, to znowu opadał w głąb wody.
Percy starał się powstrzymać fale, nawet Leo przykuśtykał i ledwie żywy szperał coś w maszynowni starając się wycofać statek, Carin najwyraźniej zbudzona turbulencjami wydzierała się na fale używając czaromowy. Jedno co zdąrzyłam zauważyć zanim dostałam z liścia to, że kiedyś już widziałam tą scenę.
*Percy*
Pierwszy raz w życiu nie byłem w stanie panować nad morzem. Fale po prostu pożerały moje. Ale moje moce nadal się wykorzystywały. Starałem się chronić przyjaciół, może Leonowi uda się wycofać statek, zanim ktoś dostanie falą.
Może gdybym wiedział co powoduje te fale...Nagle z fal uniósł się trójząb...trójząb mojego ojca...
Zacisnąłem szczęki i wzburzyłem wielką falę. Trójząb spowrotem schował się w głąb fal.
Annabeth patrzyła na mnie przerażona. Chyba wiedziała co oznacza ten trójząb.
Jak i ja była na tyle roztrzęsiona, że nie zauważyła fali lecącej prosto na nią. Nie zdąrzyłem krzyknąć, a ona dostała z liścia i padła jak długa.
Wtedy to dopiero się wkurzyłem.
Odganiałem wraz z Carin fale przez jakieś 20 minut wreszcie zwróciłem się do Leona:
-Leo!- starałem się przegłuszyć falę.
-Yhy-stęknął.
-Na trzy- spojrzałem mu w oczy, a on zrozumiał.
Następnie zwróciłem oczy ku Carin, a ta o dziwo zrozumiała i przytaknęła poważnie.
Wziąłem pare porządnych oddechów. Zacząłem:
-Jeden, dwa, trzy...!
Ułamek sekund po ,,trzy". Carin wrzasnęła: ,,spokój fale!". Ja siłą fali zmiażdżyłem słabą od czaromowy falę i w tym samym momencie Leo poruszył przekładnie i statek z maksymalną prędkością przepłynął przez fale.
Statek płynął tak szybko, że kiedy odwróciłem się do tyłu fale ledwo było widać. Kopnąłem nogą w burtę i resztkami sił podbiegłem do Annabeth.
Potrząsnąłem nią.
Oddychała. Ciężko. Podniosłem jej tułów, żeby znalazła się w pozycji siedzącej. Schyliłem ją. Zakasłała.
Otworzyła oczy i spojrzała na mnie. Zaczęła się krztusić wodą.
-Och, bogowie! To był...?- zaczęła, ale nie skończyła. Spojrzeniami uznaliśmy, że zapomnimy o tym.
Znowu zaczęła się krztusić. Mrugała powoli.
-Ała- rozmasowała policzek.
Mrugnęła powoli i szepnęła zmęczonym głosem:
-Do-obranoc
-Dobranoc- zaśmiałem się po prostu szczęśliwy, że nic jej nie jest.
Dziewczyna zamknęła oczy i prawdopodobnie zasnęła.
Zaniosłem ją do kajuty. Leo zrobił się jeszcze bardziej zielony.
-Jak się czujesz?- zapytałem.
-Jakbym zjadł skarpetki.
Od razu się położył, chociaż upierał się, że teraz jest jego warta.
-Spokojnie...
-Wiosło jest uszkodzone...
-Spokojnie...
-Powinniśmy zwolnić...
-Spokojnie...
-W maszynowni jest taka dźwignia...
-Spokojnie...
-Trzeba zmi...
-Jak mówię ,,spokojnie" to spokojnie!
-No dobra...
Carin miała mieć wachtę za 3 godziny, więc poszła się jeszcze przespać, zostałem sam.
Usłyszałem cichutkie odgłosy.
-Zabiję cie!- zwróciłem się do przepraszająco patrzącego pegaza.
-Szefie...To nie moja wina!
-Miałeś tylko pilnować statku...
-Ale co miałem zrobić?
-Och, mroczny, mroczny!
,,Już po tobie mój miły..."



---------------------------------------------------------------------------------
Hej, jak rozdzialik? Daje rade? Już prawie 2000 wyświetleń! Kc was!
Buziaki!
Pamiętajcie:
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ!
Miłego czytania!
Lenka Jackson♥

2 komentarze

  1. Rozdział wprost świetny ! Bardzo przyjemnie się czyta i jak już się zacznie nie można się oderwać. Jedynym moim zastrzeżeniem jest to, że jest krótki. Chciałabym, aby były one dłuższe, bo całymi dniami przesiaduję tylko i czekam aż napiszesz rozdział. Podoba mi się to, że Percy i Annabeth nie są jeszcze razem. Czytając inne blogi gdzie co druga wypowiedź to : "Kocham Cię", jest mi za słodko, a czytając Twoje opowiadanie czuję, że są jak dwójka kumpli, co oczywiście jest dla mnie plusem. Powtórzę się, bardzo mi się podoba i życzę weny ! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Po przeczytaniu twojego rozdziału zaczyna pojawiać się u mnie niechęć do Posejdona. ;oo
    Co nie zmienia faktu, że uwielbiam Perciego i Annabeth w twoim wydaniu. *___________*
    A do tego wszystkiego trochę humoru i żartów z (wcale nieśmiesznej) choroby Leosia ;33
    Czyli mówiąc prościej:
    Rozdział (jak zwykle) boski, cudowny, bajeczny, kreatywny i inne takie ;]]
    Miłej nocki.!!!
    ~Anonim Juleśka ❤

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz!!
Dla Ciebie to tylko parę stuknięć w klawiaturę, a dla mnie ogromna motywacja.
Szczerze wyrażaj Swoje zdanie.
Less Sill~~

Szablon by Devon