Playlista

niedziela, 8 lutego 2015

Rozdział 10 ,,Miłych snów... "

*Annabeth*
-Ym...Percy?
-Mhm
-Gdzie jest mój sztylet?
-Chyba zniknął razem z Harpią.
-Harpia to ten kurczak, hę?
-No
-Czemu zabrała mój sztylet?
-Bo to Harpia
-Wiele tłumaczy!
Myślałam, że zaraz znowu zacznie mnie pocieszać i znajdzie mi nową broń, ale miał minę jakby to jemu odebrano jego Orkan, a nie mi durny sztylet.
Percy zacisnął szczęki.
-Nienawidzę Harpii- mruknął.
Trzy fragmenty złorzyły się w nieodgadniętą informację.
To jak Percy się roześmiał kiedy wybrałam ten sztylet, jak zawsze na niego patrzył, jak teraz się zasmucił wiedząc, że broń zniknęła bez śladu.
-Czyj to był sztylet?- wreszcie się odważyłam.
-Twój - mruknął.
-Ale przedtem. On czyjiś był, nie?
Percy przytaknął.
-Znasz tą broń?
Percy przytaknął.
-Em...Skąd?
Percy nagle bardzo zainteresował się oceanem.
-Percy- nalegałam.
Wydał zduszony głęboki oddech i z nie chęcią zaczął:
-Trafiłem do Obozu Herosów mając 5 lat co już wiesz. Ale przez 4 lata mój ojciec - słowo ,,mój ojciec" powiedział jak: ,,moje gówno".- mnie nie uznawał. Nie wiem czemu - westchnął i ciągnął dalej:- Mój Orkan- poklepał się po kieszeni.- Dawno temu Posejdon- i znowu ten ton.- dał go Cherjonowi, powiedział, że ma to dać odpowiedniej osobie, będzie wiedział komu. Chejron rzecz jasna dał go mi kiedy w wieku dziewięciu lat uznano mnie. Ale przez cztery lata musiałem czymś trenować...
-Och...
Wtedy przestało mnie obchodzić to, że nie mam broni, oczywiście smuciło mnie, że Percy stracił cenną pamiątkę z dzieciństwa, może jedyną, ale njabardziej wstrząsnął mnie fakt, że Posejdon był tak hamski, że uznał swojego syna po 4 latach.
-To o to chodziło...- szepnęłam.
-Tak, ale ważniejsze jest, że nie masz broni. Może Leo...Leo...- powtórzył Percy, a jego źrenicy rozszerzyły się na całe oczy.- Och, bogowie, Leo!
Zdziwieniem dla mnie nie było, że Carin nie obudziły krzyki i wrzaski, ale że Leo nic nie zareagował było podejrzane. Rusyzliśmy do sterowni gdzie na pewno był. Tak też się stało, ale zamiast stojącego przy sterze, czy też naprawiającego coś zobaczyliśmy go skulonego w pozycji embrionalnej.
-Śpi?- zapytałam.
Percy ukląkł i potrząsnął nim, ale on się nie obudził.
Percy przyłożył mu rękę do czoła.
-Och...Ale przecież nie ma tu dzieci Hypnosa...
-Co?!
-Jest w tzw. transie śpiączki, który często zdarza się dzieciom Hypnosa, albo oni na kogoś rzucają. To dziwne...
-Dziwne?!- odezwał się znajomy głos.- Czyli sądzicie, że tego typu trucizny są Hypnosa? Ależ nie! To ja jestem od trucizn! Nie chciałam, żeby przeszkadzał wam w zabawie z moim kochanym zwierzaczkiem! Cóż...Jest szansa, że się obudzi, ale wtedy będzie miał, cóż...lekkie problemy z zdrowiem, ale jest 50 % szans, że nie uda wam sie go obudzić. Cóż za pech!
Wyczułam, że głos się wycofał, a my byliśmy już tylko w trójkę w maszynowni.
-Och, bogowie czy ona nie da mi spokoju?- pisnęłam.
-Ym...Głosie...Mogę zadać pytanie...? Y...Więc, em...Jak go obudzić?- nic. cisza.
-Pewnie! Kiedy jest potrzebna to jej nie ma!- krzyknęłam.
Jak na zawołanie odezwał się głos:
Ależ jestem!
Percy nie zareagował. Dopiero po chwili zroientowałam się, że to był głos w mojej głowie.
-Och jak miło- powiedziałam w głowie.
-Och, wspaniałomyślna ja! Przybyłam, żeby troszkę cię znowu pognębić.
-Miło
-No nie? Więc macie dwa sposoby, ale obydwa sa świetne, czyli bardzo niebezpieczne.
-Jak całe nasze życie. Do rzeczy!
-Możecie odnaleść truciznę powrotnę, ale tylko ja ją mam, więc jest to mało prawdopodobne, albo znaleźć Hypnosa, tudzież jego dziecko, co jest tak samo mało prawdopodobne. A teraz miłej zabawy!

Głos ucichł.
-Kim jest Hypnos?- odezwałam się.
-Bogiem snu.
-A...
-A co?
-Masz jakiś pomysł jakby go...no wiesz...sprowadzić tu...?
Percy zmarszczył brwi.

*Percy*
Tak jakby was to interesowało, a wątpię to przyzywanie Hypnosa nie jest proste. Nawet jeżeli skupią się trzy osoby, wypowiedzą świętą modlitwę do niego i złożą ofiarę. Bo tak się składa, że ten koleś z reguły śpi, albo usypia, więc jeżeli nie prosisz o zaśnięcie to trudno o jego pomoc.
Kiedy wreszcie zareagował był za pewne pewny, że nie umiemy zasnąć i prosimy o sen. Senna twarz ukazała się nad oceanem i pstryknęła w naszą stronę palcami. Dziewczyny legły jak długie, ale ja zdąrzyłem uskoczyć. Twarz znowu chciała mnie uśpić, ale wrzasnęłem szybko:
-Nie!
-Nie?- odezwał się sennym głosem.
-Ja nie chcę spać!
-Nie? Acha! To pa- zaczął się powoli rozmywać, a wokół mnie rozległ się odgłos podobny do ziewnięcia.
-Nie!- wrzasnęłam szybko, on już znikał, ale jeszcze sie zatrzymał.
-Nie?- odezwał się tym sennym głosem.
-Potrzebujemy twojej pomocy!
-Mojej pomocy- mrugnął powoli jakby powieki mu ciążyły. Myślałem, że zaraz zaśnie, ale przytaknął karząc mówić dalej.
-Mojego przyjaciela- wymówiłem to słowo z trudem, ale kiedy udało mi się powiedzieć, zorientowałem się, że to najlepsze sformułowanie naszych stosuknów.- ktoś uśpił. Jestem w tej śpiączce, którą ty czasem rzucasz, ale...No nie umiemy jej zdjąć.
-Oskarżasz mnie o uśpienie twojego przyjaciela.
-Nom...Nie!, Nie! Oczywiście, że nie! To zrobił ktoś inny!
-Oskarżasz moje dzieci o uśpienie twojego przyjaciela.
-Y...No pewnie, że nie! Jasne, że nie!
-Oskarżasz...Ach...
-Nie mam pojęcia kogo oskarżam, ale na pewno nie ciebie i twoich potomków. Proszę tylko o pomoc.
-Mam uśpić osobę, która uśpiła twojego przyjaciela?
-Nie! Och, bogowie, nie! Prosimy, abyś go obudził.
-Ech...!- machnął z nie chęcią reką i powoli zaczął się rozpływać.- Wolę usypiać.
-proszę...
-Hym...- zatrzymał się i zmarszczył brwi.- A co z tego będę miał?
-Y...Moją wdzięczność?
-Ech...!- znowu zaczął się rozpływać.
-Ym...Drachmę...Dwie?...czego byś chciał?
Znowu się zatrzymał i zmarszczył brwi.
-No...Jest taka jedna rzecz...
-jaka? - zapytałem z nadzieją.
-Moje dzieci...
-Coś  z nimi nie tak?
-Właśnie, nie. Są bardzo tak. Tylko nikt tego nie docenia.
-Och, rozumiem! Mam powiększyć domek?
-Nie. Ty Percy Jacksonie, synu Posejdona, ty, staniesz się wielkim herosem, ty będziesz przywodził misji,od której zależą losy świata, ty zbierzesz grupkę najsliniejszych półbogów i ty dopilnujesz by jednym z nich było dziecko Hypnosa.
Na początku wydawało mi się to mega proste i łatwe, ale powoli zrozumiałem komplikację.
-Ja...Nie jestem pewny czy przeżyję...
-Masz dopilnować...- zabrzmiał groźnie. Tak groźnie jak groźne bywają koszmary. W tym momencie zrozumiałem, że to on zsyła na nas piękne sny, ale i on zsyła na nas straszne koszmary. Postanowiłem nie zadzierać z tym gościem.
-Obiecuję- odparłem, a moje zdecydowanie go zdziwiło.
-Na styks?
-Obiecuję na Styks, że w tej wielkiej misji czym kolwiek ona jest będzie uczestniczył twój potomek.
Hypnos się uśmiechnął, a ja poczułem jego lepszą stronę: stronę wypoczynku w łóżku, stronę pięknych snów, stronę marzeń.
-Więc co z moim przyjacielem?- zapytałem.
-Właśnie się budzi, ale A...- ugryzł się w język.- Ale rzucono na niego sporą klątwę, więc...może mieć niezłe problemy.
Zaczął się rozpływać, ale dodał na koniec.
-Wybacz mu.
Na początku sądziłem, że chodzi o Leona i rzeczywiście tak było, ale po chwili zrozumiałem, że nie tylko. Podrapałem się po głowie i spojrzałem w stronę dziewczyn.
-Ymm...A one?- zapytałem w stronę gdzie przedtem był Hypnos. Znowu usłyszałem dźwięk podobny do ziewnięcia i dziewczyny zaczęły się poruszać i masować obolałe od upadku miejsca.
-I?- stęknęła Carin.
-Czemu świat się kręci?- zapytała Annabeth.
Okazało się, że sen potrafi być bardzo męczący. Dziewczyny od razu połorzyły się spać, a ja zająłem się Leonem.
Cały czas coś majaczył i wymiotował. Był biało-zielony. Nie umiał stanąć na nogi.
-Ster...-mruknął.- Słoneczko przejmij ster.- na początku przeraziłem się, że mówi do mnie, ale on patrzył w niebo jakby szukał tam czegoś.- Gdzie się kryjesz?- mruknął.
Zgiał się wpół i pochylił nad wielką miską znowu zaczął wymiotować, a mi się zrobiło go szkoda. Połorzył się spowrotem i spojrzał na niebo.
-Wybaczasz mi?- sądziłem, że i teraz zwraca się do ,,słoneczka", ale spojrzał na mnie.
Tak w głębi serca wciąż czułem do niego urazę, nawet nie tyle co przez to, że mnie tam zostawił, co przez to, że nigdy nie przeprosił. Ale patrząc na niego takiego schorwanego poczułem, że wciąż jest tym starym, dobrym przyjacielem.
-Dawno ci już wybaczyłem- odparłem.
Zgiał się w pół i znowu zwrócił.
-Na prawdę?- spojrzał na mnie.
-Na prawdę.
Znowu zwymiotował, a potem zamknął oczy i zasnął. Sporo czasu zajęło mi przenoszenie go do jego kajuty na łóżko, ale wreszcie mi sie udało. Już od dwóch godzin trwała jego zmiana, ale ja postróżowałem za niego, tak jak on to zrobił kiedy ja byłem chory.
Wpatrywałem się w wodę. Przez to zamieszanie zapomniałem o mojej pamiątce, którą zabrała Harpia wracając do Tartaru.
-Na wszystkich bogów Olimpu, przeklinam Harpie!- powiedziałem patrząc w głąb wody.
-Och, nie bądźmy już tacy dotkliwi- mruknął głos w mojej głowie.
-Zamknij się.
-Hypnos miał rację.
-Przecież mu wybaczyłem!
-Leonowi? No tak, ale wiesz, że nie o to mu chodziło.
-Nigdy.
-Cóż! Więc bez tego po prostu będę wstanie cię skruszyć jak małe, kruche ciasteczko.
-To moje myśli, ja nimi rządzę. Idźe sobie!
Głos zniknął, a ja poczułem się dowartościowany, że udało mi się go wygonić.
Nigdy, powiedziałem do siebie i odetkałem Orkana. Nie wiem po co.  Chciałem popatrzeć. Uniosłem go tak, że na jego tle była woda.
-Dary Posejdona- mruknąłem kpiąco i rzuciłem Orkan w wodę. Szczerze powiedziawszy wiedziałem, że broń tak czy siak  za chwilę do mnie wróci, ale poczułem się trochę lepiej.
Ekhem, stary?- zapytałem w myślach.
No? - odezwał się zaspany głos mojego starego przjaciela.
No, a czego bym mógł chcieć?


_-------------------------------------------------------------------------
Jak wam się podoba rozdział? Jest w miarę długi, bo pisałam go od rana, ale mam nadzieję, że długi, nie oznacza nudny. Dobiliśmy do 10 rozdziałów! Fajnie, nie? Niektórzy w takim czasie mają 20 rozdziałów, ale ja prowadzę jeszcze jednego bloga, i po drugie to piszę dłuższe rozdziały niż inni.
Życzę miłego czytania i pamiętajcie
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ!♥
Lenka Jackson♥
PS Mam nowy wygląd. Tamten mi się nie podobał. Fajny, nie?

4 komentarze

  1. Tak, prawda, wygląd bloga powala *_____*
    A rozdział był bardzo ciekawy i przyjemnie się go czytało. ^^
    Szczególnie podobała mi się rozmowa Hypnosa z Percym <33
    I bardzo się cieszę, że ten rozdział był dłuższy ;]]
    Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. ;pp
    Pozdrawiam.
    ~Anonim Juleśka❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja dzisiaj naprawdę krótko nie mam siły na kreatywny komentarze.
    Rozdział fajny ,ale czegoś mi w nim brakuje .
    Zastanawia mnie stary przyjaciel Percy'ego . Hmm
    Czekam na next .

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaciekawiło mnie twoje opowiadanie. Takich jak te jest naprawdę mało, przez co przyjemniej się czyta. Nie komentowałam twoich wcześniejszych rozdziałów, bo szczerze mówiąc zaczęłam czytać dopiero dzisiaj i postanowiłam napisać komentarz dopiero w tym rozdziale. Bardzo się nie rozpisałam, ale to wynik zmęczenia, obiecuję, że w następnym rozdziale pojawi się o wiele dłuższy komentarz. Życzę weny i mam nadzieję, że rozdziały będą pojawiać się szybko ! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Już dodałam button, dzięki za przypomnienie. A tak jakby co to jest po prawej stronie.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz!!
Dla Ciebie to tylko parę stuknięć w klawiaturę, a dla mnie ogromna motywacja.
Szczerze wyrażaj Swoje zdanie.
Less Sill~~

Szablon by Devon