Playlista

sobota, 28 marca 2015

Rozdział 18 ,,Rozdzielamy się"

*Annabeth*
Dziewczyna zrobiła oburzoną minę.
-Ogłupiałaś do reszty?- wrzasnęła.
-Och, proszę! Nie oszukujmy się!- prychnęłam, a ta zabiła mnie spojrzeniem.
Percy obserwował to z niedowierzaniem.
-Więc..tyy.y?
-Oczywiście, że nie! Odwala jej- piszczała urażona strojnisia.
-Mhm, mhm, kochana, wolałabym na osobności.
Wstałam i pociągnęłam ją w stronę najbliższej łazienki. Ociągała się, ale wreszcie doszłyśmy do damskiej toalety.
Spojrzała na mnie.
-Serio sądzisz, że jestem twoją kuzynką?- wrzasnęła.
-Taa, pewnie. Pomyśl, kobieto. Taka zmyłka. Może kuzynkami nie jesteśmy, ale mamy podobne pochodzenie- powiedziałam. Dziewczyna, powoli przyległa do ściany.- Och, proszę cię, wiemy oby dwie, że tak jest.
Dalej udawała zdziwioną.
-Jakie pochodzenie?- zapytała, ale już inaczej głos miała szorstki, twarz się zestarzała, pazury jej wyrosły, a w oczach pojawiły się niesamowite ogniki.
Chociaż przywierała do ściany, dzieliło nas jakieś 30 cm.(Ludzie, proszę, bez skojarzeń - od autora) Moje ADHD się odezwało i mimowolnie wyjęłam z pochwy sztylet. Palidaro.
Lekko przed nim zadrżała, ale to tylko dało jej nową chęć do zabicia mnie.
Zamachnęła się na mnie pazurami i jakąś rózgą (nie, to nie jest św. Mikołaj dla niegrzecznych dzieci - od autora).
Kiedy odparowałam jej cios, odpowiedziałam z dziwną jak na mnie grozą:
-Mitologiczne- odparłam i zadałam jej cios.
Wydała dziwny dźwięk, połączenie skowytu psa, bulgotania gotującej się wody i sarkastycznego pisku słodkiej nastolatki, którą przed chwilą była ,,WHAT?".
Mrugnęła niepewnie, ale długo to nie trwało. Walka się zaczęła. Głos w mojej głowie nie pomagał. W momencie kiedy zadawałam cios, ona mówiła ,,unik'', kiedy potwór atakowal mnie ona mówiła ,,pchnięcie", ,,cios''.
,,Nie pomagasz"- krzyknęłam do niej w myślach.
Kiedy potworzyca rozcięła mi rękę, w której trzymałam sztylet. Broń Ateny upadła.
,,Och, nie!"- pisnęła z wkurzającą ironią w głosie.
Ból był wielki, przegrywałam walkę, poczułam skruchę.
,,Proszę,.."
,,T-ty...mnie prosisz?" - zapytała dość zdziwiona.
,,Potrzebujesz mnie żywej..."- powiedziałam.
Nagle poczułam napływającą moc. Ale nie była to chęć ratowania się. Był to smutek, żal i ból, który wylewałam w walkę. Podniosłam broń. Głos współpracował. Zaczęłam na oślep ciąć potworzycę. Starałam się nie zwracać uwagi na całkowicie rozdupioną rękę, która cholernie bolała. Teraz liczyła się walka.
-Widać, że nie jesteś wcale taka mądra. Coś Atenka się nie postarała- warknęła potworzyca.
Kochana, przysporzyła mi jeszcze jednej pomocy. Atena się obraziła i Palidaro samo pracowało, samo zabijało potwora. Zadałam jej wielki cios w brzuch, potem odcięłam głowę i pchnęłam już rozsypującego się potwora na ziemię.
-Pa pa, kuzyneczko- mruknęłam.
Wyszłam z łazienki nie myśląc o tym, że cała ze krwi będę śmiesznie wyglądać.
Usiadłam obok Percy'ego. Gały praktycznie wychodziły mu na zewnącz.
-No co?- zapytałam.
-Ona serio była twoją kuzynką?
Spojrzałam na niego.
-Oczywiście, a ty moją matką.
Zmarszczył brwi.
-Zmyłka- powiedziałam z poirytowaniem.
-Po co?
-No jak to po co? Proszę cię!...
Zauważyłam, że Percy nie kapował.
-Babskie sprawy- powiedziałam ze śmiechem. Jeżeli coś takiego to babskie sprawy to nie dziękuję.
-Ale gdzie ona teraz jest?
-Wy chyba to nazywać Tartarem.
Percy powiększył oczy. Nie wyszczerzył, jakby...to trudno opisać. Po prostu jego atlantyk przyłączył do siebie morze śródziemne. O, tak.
Jego oczy powiększyły się o Ocean Indyjski kiedy spojrzał na moją rękę. Skrzywił się.
-Czy ty od początku miałaś całkowicie czerwony prawy rękaw od bluzki.
Spojrzałam na swoją bluzkę. Uch, rzeczywiście. Nie wyglądało kusząco.
-Ech, tam. Poboli, przestanie.
Syn Posejdona tylkpo uniósł brwi i dodał:
-Trzeba ci to opatrzyć.
-A gdzie tu znajdziesz opatrunek.
-Starczy nektar- powiedział.
-Masz?
-Nie.
Zawołał coś w innym języku. Umie po hiszpańsku? Och, nie to była greka. ,,Kalnerka?".
Podeszła do nas czarnowłosa dziewczyna.
-Coś podać?- odpowiedziała w tym samym języku.
-Duży nektar, raz- powiedział.
Na początku kelnerka uniosła z niedowierzaniem brwi, ale po chwili uśmiechnęła się szyderczo. W jej oczach zapaliły się ogniki, a z buzi wyszedł na ułamek sekundy język węża. Mrugnęła do Percy'ego i odparła:
-Już się robi.
Ruszyła z powrotem.
-Co to miało być?- zapytałam.
-Zamówiłem ci nektar- odparł.
-Tak. W zwykłej hiszpańskiej kawiarni, zamówiłej po grecku napój bogów, a zamówienie odebrała kobieta-wąż. To jest normalne?
-Tak.
-Aha, to spoko.
Po minucie kobieta-wąż wróciła z dużym kubkiem nektaru. Chociaż nie byłam głodna z zapałem wypiłam cały kubek. Smakował ciepłym mlekiem z miodem i masłem, jakie zawsze robił mi tata jak byłam mała.
Kiedy wypiłam poczułam zapach spalenizny. Dopiero po chwili zrozumiałam, że to ja.
-Chyba troszkę przesadziłam- zauważyłam.
-Chyba troszkę tak- potwierdził Percy. Na szczęście nawet nie czułam opażenia. Zapach po chwili się rozwiał. Ręka już nie bolała, rana zniknęła, bluzka była czerwona, ale kit z tym.Ręka nie bolała, ale czułam w niej jakąś niemoc. Jakby mi zdrętwiała całkowicie. Nie byłabym w stanie nosić czegokolwiek na tej ręce.
-Więc co mamy zwiedzać?- zapytał Percy. Zdziwiła mnie jego chęć.
-Jedyne co ja chciałabym zwiedzać to własne sny, ale muszę, po prostu muszę zobaczyć to muzeum.
-Właśnie straciłem ostatnią nadzieję-mruknął potomek Pana Mórz.
-Masz prawo-zaśmiałam się i wstałam.
Dopiero przy płaceniu okazało się, że nie mamy kasy. Jedyne co to drachmy. Percy przeszukiwał kieszenie i wyjął z niej jedynie dwie drachmy.
-Sory, nic nie mamy- powiedział.
Jednak oczy sprzedawczyni zaświeciły.
-Uuuu...drachmy. Mmmm....może kupię coś u Afrodyty. Dawaj nędzny herosie.
Percy z uśmiechem podał dwie drachmy.

*Dos horas más tarde* (po hiszpańsku dwie godziny później)
-Annabeth Chase, córko Ateny, jak w ciągu 5 minut stąd nie wyjdziemy, przyrzekam na Styks, że zobaczysz swoje flaki- warknął Percy. Zobaczył moją piorunującą minę i westchnął.- Sory. Nauka nie działa na mnie dobrze.
-Zauważyłam. Starasz się jej unikać. Widać skutki- mruknęłam.- Och, ale, chciałam jeszcze...
-Z tego co wiem chciałaś spać. Musimy zadzwonić do Carin i Leona. Musimy już ruszać. Chyba chcesz dotrzeć na czas, czy tylko mi na tym zależy?
-Spokój, bo ci żyłka pęknie. Już, już, zmierzamy ku wyjściu.
-Zmierzamy tam od momentu kiedy weszliśmy, chciej zauważyć.
-Inteligent się znalazł- burknęłam.- Dobra już idziemy.

Kiedy wyszliśmy z muzeum, które...och! Nie da się opisać jak cudowne było. Percy wykorzystał dwie drachmy, by najpierw zadzwonić do Leona, a potem do Carin.
-Fajnie, tylko skąd wytrzaśniesz jakąś wodę?- zapytałam.
Spojrzał na mniw spode łba.
-Pytasz syna Posejdona. Jestem w stanie cię utopić nawet na Saharze.
Zamknął oczy i nagle w powietrzu unosiła się woda w...miała kształt bardzo artystyczny. Jakby ktoś zrobił zdjęcie wodzie w trakcie kiedy ktoś wylewał ją z szklanki. Podrzuciłam drachmę, bo Percy był zajęty.
-O Iris bogini tęczy, pokaż nam Leona Valdeza, syna Hefajstosa- wyrecytowałam. Jakaś podświadomość mówiła mi, że właśnie tak mam się do niej zwrócić.
Nagle drachma zniknęła, woda zamieniła się w prostokątną chmurę, a na niej ukazał się obraz. Leo stał roześmiany w jakiejś kuchnia, a jakaś zwariowana babka chodziła po niej desperacko, prawie rzucając w niego talerzami. Jakiś facet siedział przy stole wydzierając się na Leona. Nasz przyjaciel jednak był tym rozbawiony. Nagle wybuchł śmiechem, w momencie kiedy babka powiedziała:
-Martwiliśmy się o Ciebie, gamoniu!
-Proszę, was. Zaraz padnę ze śmiechu. Dobry żarcik.
Facet posłał mu karcące spojrzenie.
-Yhm- odchrząknęłam cichutko, na tyle, że usłyszał tylkok najbliżej stojący Leo.
Niemal podskoczył. Nie mogliśmy nic powiedzieć, bo ci ludzie by usłyszeli. Szybko wyjęłam jakąś pogniecioną karteczkę z kieszeni i ukradłam z straganu długopis. Napisałam na karteczce: ,,Za 15 minut plac Europy". Pokazałam mu. Leo przytaknął i rozmył połączenie.
-Gdzie on u licha jest?- zapytałam.
-Z tego co wiem to u swojej jednej z rodzin- powiedział Percy.
-Mieszkał w Madrycie?!!
-Nie. Uciekł od nich w momencie kiedy mieli się tu przeprowadzić.
-Skończony idiota!
-Uwierz mi. Ratował swoje cztery litery. Ci goście gadają sami do siebie. Codziennie odprawiają obrzędki dżedaj. Chodują szczury i nie jedzą nic co nie ma koloru zielonego- wytłumaczył Percy.
-Dużo wiesz- odparłam nim zdążyłam ugryść się w ten niewyparzony język.
Percy spuścił wzrok.
-Taa, sporo słyszałem....mniejsza o to. Jeszcze trzeba zadzwonić do Carin.
Percy znowu przywołał wodę, a ja wypowiedziałam regułkę i rzuciłam monetę. Ujrzeliśmy Carin stojącą do nas tyłem...cóż, w przebieralni...na górze miała tylko stanik. Percy szybko odwrócił się tyłem.
-Hm...Carin byłabyś tak miła...-mruknął Percy.
Uznałam za miłe, że nie wlepiał gał jakby to zrobili inni chłopacy w jego wieku, tylko odwrócił się od razu. Jednak tak czy siak nie mogłam ze śmiechu.
Dziewczyna szybko załorzyła bluzkę i z obrażoną twarzą odwróciła się.
-Czy już?- zapytał Percy.
Ja pokładając się ze śmiechu przytaknęłam.

Pół godziny później znalezliśmy się na statku wraz z mega tatą Carin. Wychodząc posłał mi oczko, co wcale nie było niestosowne...znaczy tak myślę...och, tam i tak jest fajny!
Leo poszedł do maszynowni i po chwili poczułam uderzenie powietrza w twarz. Poczułam bryzę świerzego powietrza i poczułam się niemal jak Zeus. Duża prędkość prawie zwalała mnie z nóg, ale bardziej powalająca była ilość ubrań jakie kupiła sobie Carin, dziwne, że statek się nie obciążył i nadal lecimy. Percy zniknął gdzieś w swojej kajucie.
Ja tylko wpatrywałam się w ciemnawe chmury i wdychałam świerze powietrze. Potęga pana niebios pierwszy raz mnie zachwyciła.


Hejj, tak wreszcie dodałam rozdział.
Nie jest powalający. Wiem, że są błędy, przepraszam. No to tyle...
Sory, że tylko  z perpsektywy Ann, ale mam taką wenę. Ostatnio ciągle był Percy, teraz Ann.
To tyle.
Komentujcie proszę!
Less Sill~~

2 komentarze

  1. Bardzo fajny rozdział. Uwielbiam Twojego bolga ;)
    Życzę weny i czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  2. Uuu, Ann taka zacięta wojowniczka, no nieźle ;P
    I te niezawodne iryfony które zawsze "dzwonią" w najmniej stosownym momencie, ups.! ;]
    Rozdział był miły szybko się go czytało, bez żadnych niespodziewanych zwrotów akcj, ale też nie przenudzający. ^^
    Nie mogę się doczekać przyszłego tygodnia i nowego rozdziału ;3
    A tak poza tym życz mi powodzenia na egzaminie szóstoklasisty (to już środa, ja nie chcę, niee). ;/
    Pozdrawiam my dear <3
    ~Anonim Juleśka ❤

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz!!
Dla Ciebie to tylko parę stuknięć w klawiaturę, a dla mnie ogromna motywacja.
Szczerze wyrażaj Swoje zdanie.
Less Sill~~

Szablon by Devon