*Percy*
Annabeth była boska...do momentu kiedy Scylla jednym małym zamachem zwaliła ją z nóg. Annabeth skuliła się. Podbiegłem do niej. Żyła. To najważniejsze. Mrugała nie pewnie. Pomogłem jej wstać.
-Nic ci nie jest?- zapytałem.
-Tylo ręka trochę boli- powiedziała cicho.- Ale zaraz jej się coś stanie!
-Mi? Och, mi! Ona jest bez żartów słodka. Zatrzymam ją sobie jako zabaweczkę- wszystkie głowy morskiego potwora szczerzyły się i gadały równocześnie. Jedna głowa nagle zwróciła się do mnie i kontynuowała:- Perseusz Jackson, syn starego glona. Zapewne z twoim ojcem nic cię nie łączy- roześmiała się. Zacisnąłem ręce.
-A wiesz, że łączy?
-Eh! A niby co? Nigdy go na oczy nie widziałeś, nigdy nie dał ci nic, nigdy się do ciebie nie odezwał, nie wiesz kim jest...
-Wiem. Tym który zamienił się w potwora, a ja jako jego syn mogę cię zamienić w popiół.
-Mhm! Bez broni.
-Z bronią- powiedziałem wbijając jej w gardło orkan, który przed chwilą potajemnie otworzyłem.
Zasyczała. Głowa jej zamieniła się w popiół, ale nie cała ona.
-Wstrętny! Wstrętny!-syczały głowy zbliżając się do mnie. Było ich zbyt wiele, one były zbyt silne, a ja za mało.
-Mój złoty. Bardzo cię przepraszam, ale muszę cię zabić- syczała jedna z głów praktycznie mnie dotykając. Nie miałem pojęcia co zrobić, jakbym jedną zabił inna zabiłaby mnie.
Jedyną osobą jaka go zabiła był Herkules. Ja bym nie dał radę.
-A więc masz zamiar mnie zjeść? Dla mnie spoko. Ale ostatni potwór jaki mnie zjadł zachorował na monoukleozę.
-Nie ma takiej choroby- syczały głowy, które najwidoczniej znały tylko starożytne choroby.
-Nie maa? Jesteś pewna? Och, bo ty jesteś, aż tak stara, że zapominasz. Rozumiem. Żyć 2 tysiące lat, a nawet więcej!
-Więc jest? Ale jeśli potwór cię zjadł to czemu tu jesteś.
-Ha! Widzisz! - (przepraszam nie znam się na chorobach po prostu nazwę tak o rzuciłem i wymyślałem brednie)- Zachorował i żygał dalej niż widzi.
-Więc dobrze. Nie zjemy cie. Ale zaraz i tak skkończysz nie żywy. To rozkaz od Wszech Boskości.
-Wszech Boskości?- zapytałem.
-Ej miałaś milczeć!- skarciła jedna drugą.
-Nie ważne. Więc na czym to my....
I wtedy Annabeth popełniła bardzo duży błąd. Skradła się z tyłu i dźgnęła jedną głowę sztyletem. Głowa się rozsypała. Ale inne niezauważywszy Annabeth rozwścieczone rzuciły się na mnie.
Jedna głowa ugryzła mnie w ramie, druga całkowicie rozdarła mi prawe udo, a trzecia wyrzuciła mnie w powietrze. Uderzyłem o maszt. Pociemniało mi przed oczami, ból narastał, a ja zemdlałem.
*Annabeth*
Rada na przyszłość: nie wtrącać się zanim tego nie przemyślisz. Percy leżał na drugim końcu statku. Nie ruszał się nie było też pewności, że oddycha, a to wszytsko zawdzięczamy mi, Annabeth Chase, córce Ateny. Teraz patrzyły się na mnie już tylko 4 głowy, ale ta zabita przez Percy'ego zaczynała odrastać. Powoli.
Co robić?
Rozejrzałam się. Leo był zajęty jakąś konstrukcją, załorzę się, że ma plan, Carin (zdziwicie się) siedziała spokojnie próbując malować paznokcie.
4 głowy zwróciły się ku mnie.
-Och. Glon Junior leży nieżywy.
Nieżywy? O, nie! On musi żyć!
-Nieżywy?!- teraz jakaś riposta, jakiś plan, tylko jaki. Zerknęłam na Percy'ego. ,,Percy proszę! Zrób coś! Pomóż!". percy jakby usłyszał prawie nieżywy drgnął. Spojrzał na mnie. Wymieniliśmy spojrzenia. Wiedział co robić. Scylla na szcęście nie widziała jak się poruszył.- Och, bogowie! Nie! To niemożliwe!- udawałam zdruzgotaną chociaż byłam z resztą.- Nieee!
-Och, bidulka płacze! Nie płacz, bo będziesz zbyt słona!
-Ale on już nie żyje, nigdy cię stąd nie wykoni załóżmy na przykład tym- wskazałam ręką w stronę Percy'ego, który resztkami sił zebrał w sobie moc i Scyllę zalała fala wody.
Wszystko obmyśliłam. Tym właśnie zdezorientowałam Scyllę, wkurzyłam ją i dałam Leonowi czas, by skonczył swój eksperyment. Kiedy Scylla już prawie otzrąsała się z szoku Leon wyrzucił w górę jakąś kulę, która wysadziła dwie głowy Scylli. O połowę mniej. Zostały dwie. Głowy nie wiedziały co z sobą zrobić. My też nie wiedzieliśmy co z nimi zrobić.
Kiedy byliśmy już bez szans, bo Leo nie miał przy sobie, żadnego wynalazku, Percy leżał znowu bezruchu, ja nie miałam pomysłu, a Carin...
Carin wstała. Obruciła w ręku miecz i wrzasnęła:
-Ty głupia [cenzura], idiotko! Patrz coś narobiła-Pokazła palca całego z lakieru.- Jak ja ci zaraz...
Wbiła miecz bardzo celnie w jedną z głów, a drugą oblała lakierem do paznokci.- Dla ciebie poświęciłam nawet jeden lakier. Ty [cenzura]!
Wy pewnie sądzicie, że została jeszcze jedna głowa Scylli, ale wcale nie. Lakier wypalił Scylli głowę, a ona rospadła się w wiór.
Ja i Leo patrzyliśmyz niedowierzaniem na wkurzoną Carin.
-Ta [cenzura] rozmazała mi lakier!
-Carin!-wrzasnęłam.- ty...ty potrafisz coś innego niż malowanie się!
-No pewnie umiem też ładnie wyglądać...ale o czym mowa?
-Ty ją zabiłaś!
-Serio?- zmarszczyła brwi. Rozejrzała się.- A no fakt! Ale ona rozmazała mi lakier- pokazała jeszcze raz palca.
Ja i Leo nawzajem chwaliliśmy Carin i prawie zapomnieliśmy o Percy'm. Kiedy Carin zaczęła narzekać też na falę wody, która wyprodukował Percy ja i Leo równocześnie otworzyliśmy oczy.
-Och, bogowie, Percy!- krzyknęłam i pobiegłam do niego.
Wywróciłam go na plecy. Położyłam rękę na jego pierś, żeby sprawdzić czy oddych....
*Percy*
-Drachma, proszę- odezwał sie ochrypły głos.
-Siemka! Jak się miewasz?
-Drachma, proszę- powtórzył z naciskiem.
-Słyszałem, że cerberek zginął.
-Drachma, proszę- powtórzył raz jeszcze.
-Nie chciałbyć może odpocząć?
-Masz tą cholerną drachmę czy nie? Bo jak nie to spadaj!
-Och, no weź! To ja Percy!
-Percy...Percy Jackson? Syn Posejdona?
-Mhm!
-Spadaj!!
*Annabeth*
Ja starałam się wlać trochę nektaru do jego ust, Leo krzątał się wystraszony po kajucie, a Carin nie zważając na jaką kolwiek cenzurę gadała jak najęta.
W zasadzie to po co tyle zamieszania? Przecież on ku*wa nie oddycha! Co oznacza, że nie żyje, a jeśli nie żyje to raczej nagle nie ożyje.
-To wszystko moja wina!- uznałam.
-To wina tej [cenzura]!
-No, ale co my teraz zrobimy?
-Jak to co? Myślałem, ze to ty masz jakiś pomysł- zdziwił się Leo.
-Nie!
-Więc co? Wracamy?
-Co ty pleciesz?! Nie po to ta [cenzura] rozmazała mi lakier, żebym teraz tak o się poddała- Carin zaczęła gadać od rzeczy.
Percy był już cały zminy. jakby to powiedzieć? Nieżywy? Mhm!!
Siedzieliśmy tak bardzo długo, aż zciemniało się i Leo poszedł sprawdzić coś przy sterze. Zapewne był na skraju załamania psychicznego. Carin uznała, że siedzenie tyle czasu przy trupie to nonsens i zostałam tylko ja. Ja byłam chyba na większym załamaniu psychicznym niż Leo. To nie on go zabił tylko ja. W pewnym sensie. W każdym razie to moja wina.
Ale nadal czemu, aż tak mi było smutno? Oprócz tego, że byłam na sebie zła to jeszcze chciało mi się płakać. Bo misja się nie uda? Nie! To raczej zbyt prozaiczne. Bo to jakiś super heors? Też!
Z kązików oczu popłynęły mi łzy.
-Idiotko nie płacz! Co za idiotka!- wrzasnęłam na siebie.
Ale nie umiałam. Łzy same płynęły, a ja schowałam twarz w rękach opierając się łokciami o uda.
,,Zabiłaś go!"- powiedział w mojej głowie jakiś głos.
Był to głos jakiejś kobiety. Głos był lekko ochrypły, pełen wyrzutów i udręki. Od razu poczułam jeszcze większe wyrzuty sumienia i w ogóle. ten głos. Masakra jakaś! Czysta udręka!
,,Zamknij się!" - krzyknęłam na nią w myślach.
,,JA mam się zamknąć?"
,,Aha! A TY niby kim jesteś?''
,,Powinnaś wiedzieć! Całą tobą! W końcu go zabiłaś, nie? Chyba, że żyje?"
,,Żyje?''
,,Mnie się pytasz? Co ja Tanatos?!"
,,Skąd mam wiedzieć?!!"
,,A może dlatego, że kobietą jestem?"
,,No, a czego wy tam bogowie nie wymyślicie?"
,,Skąd pewność, że jestem boginią?"
,,A nie jesteś?"
,,Powinnaś wiedzieć! Jako córka Ateny..."
,,Wolę Annabeth"
,,Więc będę do ciebie mówić córko Ateny. Tak na złość."
,,UGHR!!"
Nastała chwila ciszy, aż ten straszny, jękliwy głos znowu się odezwał:
,,No patrz! Żyje, czy nie? Pewno, że nie żyje!"
,,Skąd ta pewność?"
,,Bo go zabiłaś?"
,,To nie ja!"
,,Ale to tak czy siak twoja wina!"
Fakt.
,,Zamkniesz się, czy nie?!"
,,Niestety nie!"
,,UGHR!"
,,Zabiła go! Córka Ateny go zabiła! Chyba, że on żyje?"
To było straszne! Wpadałam w totalną depresję już bez niej, a ona to doprowadzała mnie do nie powiem jakiego stanu.
,,Przestań!"
,,Złota moja. Ja bym na twoim miejscy chyba popełniła samobójstwo! Przecież to taka udręka być mordercą! I to mordercą kogoś bliskiego!"
Nie wiadomo czemu bardziej wkurzoło mnie ostatnie zdanie niż poprzednie.
,,Ja go nawet nie znam!"
,,Poprawka, nie znałaś! Bo teraz to on już pewnie błaka Cherona, o przejście bez drachmy!"
,,Wcale, nie!"
,,Więc udowodij mi, że żyje!"
Udowodnij mi, że żyje. Och, bogowie! To jakaś próba! Oni mieli polecenie, by go zabić od tej babki. A ta babka chciała mnie wystawić na próbę.
-Dobra- powiedziałam na głos. Dobra, dobra. Tylko jak to zrobić? Udowodniij mi, że żyje- powtarzałam w myślach. Więc żyje. Tylko jakim sposobem jeśli on nie żyje?
Spojrzałam mu w oczy. Wstrętny musiał zostawić otwarte oczy, żebym mu się przygladała!
,,Perseuszu Jacksonie! Ty żyjesz! Oni ci tylko wmawiają głupstwa! A ty im wierzysz, że nie żyjesz! Bądźże poważny! Ty żyjesz!"
Percy zakasłał.
---------------
Mam dla was new rozdzialik. Podoba wam się? Dziękuję wszystkim, którzy czytają.
I proszę pamiętajcie:
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ
Lena♥
Już myślałam ,że zabiłaś Percy'go choć to by było dziwnie czytać bloga o nim bez niego (i to pisze ja co go zabiłam) Proszę pusta laleczka się na coś przydała.
OdpowiedzUsuńNo nic czekam na next z niecierpliwością
Ja nie wierzę! Jak ty (cenzura) piszesz! Czytałam tyle blogów i ten jest cudowny! Wiesz, że gdybyś zabiła Percy'ego to ja bym Cię zabiła? Nie lubię Ann z książki, ale tą uwielbiam!
OdpowiedzUsuńPS. Istnieje taka choroba jak monoukleoza, tylko że nie wymiotuje się wtedy, tylko mdlejesz, powiększają ci się węzły chłonne,
Bardzo fajny rozdzialik :). A Carin to w ogóle jest taka [cenzura]! Czytam tego bloga od niedawna, ale bardzo mi się podoba :).
OdpowiedzUsuń